piątek, 2 sierpnia 2013

Zakalec

W SZA, "kraju wszelkich swobód" powraca niewolnictwo. Na wolnym rynku każda transakcja stanowi dobrowolną umowę pomiędzy stronami. Rynek, na którym jedna ze stron pod groźbą więzienia jest zmuszona do uczestniczenia w transakcji, to rynek niewolniczy. A kto jest panem?

Gdybym poszedł do cukierni i poprosił o upieczenie murzynka na moje urodziny, a cukiernik odmówiłby mi (na przykład nie uznaje idei urodzin - woli imieniny, albo nawet bez podania żadnej przyczyny), wówczas ja machnąłbym ręką i poszedłbym do konkurenta, który nie miałby z tym problemu. Trzy osoby są zadowolone.

Tak samo cukiernik nie mógłby mnie zmusić do zakupu jego wypieków.

Mógłbym oczywiście zgłosić sprawę do lokalnej gazety, jeśli zależałoby mi na tym, by zobaczyć jak redaktorzy tarzają się po podłodze ze śmiechu. Mógłbym też próbować straszyć cukiernika sądem i zmusić go do upieczenia tego cholernego murzynka, ale w najlepszym razie wymusiłbym zakalec z polewą zawierającą płyny ustrojowe cukiernika.

Jeśli jednak jestem gejem, to sprawa ma się zupełnie inaczej. Wówczas jestem panem, a cukiernik jest moim niewolnikiem - ma robić to co ja mu każę. Bo ja, jako człowiek wolny mam prawo wyboru cukierni oraz wypieku, a on, jako wredny heteroseksualny kapitalista nie ma prawa wyboru klienta. Robię raban na cały świat, a cukiernika posyłam na rok do więzienia (sznurek)! I absolutnie nie mam nic przeciwko płynom ustrojowym w polewie!

64 komentarze:

  1. I tak, i nie. Nie można wybierać sobie klientów, bo wówczas mogłoby się zdarzyć, że pani z JEDYNEGO we wsi sklepu nie sprzeda lokalnej "dziwce" chleba. Sorry, jeśli ktoś dostaje koncesję/zezwolenie na sprzedaż, to nie może wypieprzać części klienteli za drzwi.

    Co innego, gdybyśmy mieli CAŁKOWITĄ wolność handlu w dowolnym miejscu (np. na swojej czy przyjaciela posesji), bez konieczności rejestracji swej działalności. Ale tak nie jest.

    Tak samo: nie można opuszczać dowolnie swojego sklepu, zamykać go bez podania konkretnej przyczyny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tak samo: nie można opuszczać dowolnie swojego sklepu, zamykać go bez podania konkretnej przyczyny."

      A to dlaczego? Najwyżej interes splajtuje... Mój interes. Podasz jakiś argument dlaczego tak nie można?

      Usuń
    2. Kiro bredzisz.

      Wybacz ale nie można nazwać tego inaczej.

      Dlaczego niby niemógłbym opuścić swojego sklepu gdybym mial na to ochotę?

      Sam odwiedzam czasem pewną lodziarnię i nigdy nie wiem czy będzie otwarta. Właścicielka prowadzi interes jak jest upał. Jak pada to nawet z domu nie wychodzi a jak jest tak sobie to pracuje, jeśli ma na to ochotę a jak nie to nie.
      Nikt mnie nie zmusza, żebym tam jeździł a jednak to robię.

      Podobnie ma się sprawa z "lokalną dziwką". Jeśli jej ktoś chleba nie sprzeda to poprosi sąsaida o to, żeby jej kupił albo wymyśli jakieś inne z miliona pozostałych rozwiązań.

      pozdrawiam

      Usuń
    3. Anonimowy, wybacz, ale chrzanisz głupoty. Albo jesteś jeszcze dzieckiem i pewnych spraw nie rozumiesz. To, że Polacy są wyzbytym przyzwoitości narodem, który olewa swoje obowiązki, to jedno. Nasza "samowola" ma swoje dobre i złe strony. Mniejsza z tym. Po prostu jednak wbij sobie do głowy, że tak jak NIE WOLNO Ci napisać na drzwiach restauracji "Nie obsługujemy chrześcijan/Żydów/gejów", tak nie możesz sobie wybierać klientów. Nie w tym kraju, nie przy tym prawie. Nie dociera do Ciebie, że aby uzyskać pozwolenie na handel, aby wydzierżawić jakiś teren pod działalność, to trzeba się nachodzić? Nie jest tak, że każdy ma równe szanse. Będziemy mieli absolutną wolność gospodarczą, to się z Tobą zgodzę. Na razie wybacz, masz obowiązek przestrzegać pewnych reguł, które czynią obecny "neosocjalizm" bardziej znośnym.

      Usuń
  2. PS. Każdemu, kto się zgadza z tezami Krulpika, życzę, żeby poszedł do prywatnego lekarza, najlepiej z chorym dzieckiem, naczekał się w poczekalni, a potem został kopnięty w tyłek. Wówczas zobaczymy, jak się będą miały wasze dziecinne teoryjki do rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszło szydło z worka.
      Jeśli tak rażą Cię wygłaszane tutaj poglądy, to po co się tak nimi katujesz? Tylko trolujesz, obrażasz i złożeczysz niepotrzebnie innym. Rozsądny człowiek tak się nie zachowuje.
      Ja mimo wszystko życzę Ci, żeby Twoje dzieci były zdrowe, chociaż ty moim życzysz, by chorowały i były kopane w tyłek.
      Bo długie kolejki w poczekalni i lekarze rozkładający ręce to jest właśnie znak rozpoznawczy socjalizmu, ale skąd Ty możesz to wiedzieć, skoro nigdy nie żyłaś w normalnym ustroju, a wierzysz tylko w to, co widzisz.

      Usuń
    2. Sam zacząłeś mnie obrażać. I jeszcze kłamiesz. Nie życzę Ci choroby dziecka, tylko SAMEGO kopnięcia w tyłek. Przyda Ci się.

      Nie na tym polega dyskusja, żeby sobie wzajemnie potakiwać. Wyzywanie osób o odmiennych poglądach od trolli świadczy o Twojej słabości i braku argumentów. Twoja "normalność" to marzenia dziecka, które uważa, że sklep jest absolutną własnością sprzedającego. Otóż - WYŁĄCZNIE na jego posesji, w ustroju, w którym KAŻDY może założyć własną działalność bez konieczności rejestracji.

      Usuń
    3. Nikt Cię nie obraził. Skrytykowali Twoje zachowanie ("bredzisz", "trollujesz"), ale osobistego przytyku nie było.

      Za to sama przeczytaj co napisałaś: "życzę, żeby poszedł do prywatnego lekarza, *najlepiej z chorym dzieckiem*, naczekał się w poczekalni, a potem został kopnięty w tyłek".
      To juz w zasadzie jest życzenie choroby dziecka, ale może mam skrzywiony punkt widzenia...

      Kira, powiedz mi, czy rejestrując działalność w Polszy podpisuje się jakieś papiery o służbie społeczeństwu? O tym, że sklep będzie otwarty ileś godzin w tygodniu itp. itd.? Rozumiem, że mamy ustrój jaki mamy, ale pewne elementy wolności gospodarczej i własności prywatnej też posiadamy.
      Fakt faktem, niektóre z zagrań byłyby dość ryzykowne (vide wyproszenie dwóch całujących się gejów z kawiarni), ale nie ma tak, że "klient nasz pan". Znajdzie sobie innego cukiernika, który zrobi to lepiej i taniej.
      A klient zawsze może przyjąć sposób myslenia "nie chce zarobić, to nie, zapłacę komuś innemu". Wszyscy zadowoleni.
      Tak samo lokalna wiejska dziwka ma kilka rozwiązań, z próbą rozkręcenia konkurencyjnego interesu na czele.

      No i nie zapominajmy o tym, że większość ludzi nie odmawia wykonania usługi "bo nie". To są pieniądze w plecy. Dlatego zdarza się to raczej w niewielu przypadkach.

      Pozdrawiam,
      Lawrence

      Usuń
    4. Nikomu nie życzę żadnej choroby, a już na pewno nie choroby dziecka. Ale życzę za to spotkania się z typowym "wolnoć Tomku w swoim domku" i odczucia tej postawy na własnym... przykładzie. Porządnego odczucia. Dopiero wtedy bowiem spadają człowiekowi klapki z oczu: kiedy piękna teoria o wolności rozwala się o praktykę.

      Nie chcę Cię obrażać, ale to, co piszesz, to typowa mowa-trawa. Rozkręcić własny interes, dobre. A dlaczego niby mam wyjść? Czy prawo zezwala na takie traktowanie klientów? Bo jeśli obecne prawo Ci się nie podoba, to je zmień - a nie stoisz okrakiem, żądając prawa do totalnej samowoli na NIE SWOIM terenie (większość sklepów stoi na terenie miasta, nie na prywatnej posesji).

      Prawo jest, jakie jest. Powtarzam: NIE WOLNO CI umieścić tabliczki z napisem: "Geje, psy i księża - won!". I nie wolno Ci wypędzać normalnie się zachowującego, nieagresywnego klienta. I tak, masz jasno określić, w jakich godzinach funkcjonuje sklep, nie wolno Ci przychodzić, jak Ci się podoba. To nie są czasy Wokulskiego, który mógł powiedzieć pani Krzeszowskiej (czy jak jej tam było), że nic jej już nigdy w swoim sklepie nie sprzeda. Rozumiem, że w małych miejscowościach może być inaczej, ale to już typowo polska "samowola", wynikająca z braku strachu przed konkurencją czy ewentualnymi skargami.

      Usuń
    5. Jako lekarz odpowiem Kirze:
      nalezy ZE WSZYSTKICH SIL bronic wolnosci sumienia!
      Nie tylko sumienia lekarzy - tych broni klauzula
      i w Polsce i w Niemczech (gdzie pracuje i skad pisze, i z tego powodu pisze bez polskich znakow), ale nalezy tez bronic wolnosci sumienia WSZYSTKICH ZAWODOW.
      Jednym slowem: nalezy dazyc do rozszerzenia, a nie ograniczania klauzuli sumienia. Poniewaz ta klauzula jest gwarantem wolnosci.
      Chodzi o rzecz wielkiej wagi, byc moze o jedna z najwazniejszych, z ktorymi boryka sie wspolczesny swiat.

      Trzymajac sie konsekwentnie przykladu mojego zawodu lekarza: to tzw. WOLNY ZAWOD = lekarz NIE jest urzednikiem = lekarz podejmuje sie lub nie podejmuje W SWIETLE WLASNEGO SUMIENIA okreslonych czynnosci.
      I podobnie jest - oczywiscie w adekwatnych zawodowo proporcjach - z zawodem cukiernika, to NIE JEST URZEDNIK !!! Urzednik MUSI, cukiernik MOZE.

      A teraz dygresja: Z tego samego nieporozumienia, ktore prezentuje Twoje rozumowanie, bierze sie tez w Polsce bledne ocenia nie lekarskich HONORARIOW jako
      lapowek... Powtarzam: lekarz to nie urzednik, lekarz to WOLNY ZAWOD zaufania publicznego. I dlatego lekarz nie ulega zadnej "korupcji" (corruptio=wspolupadek),
      bo lekarz z NIKIM NIE WSPOLUPADA !!! Tak jak placacy mu pacjent nie upada... Bo lekarz to nie sedzia.
      Rzymianie okeslali korupcja czyli wspolupadkiem sytuacje, gdy przekupiony sedzia wspolupadal ze strona winna, uniewinniajac ja. Ale lekarz NIE MA STRON !!! Lekarz ma zawsze tylko 1 strone: pacjenta.
      O ile chory zostal jego pacjentem, czyli o ile zawiazala sie relacje wzajemnego zaufania i szacunku, i doszlo do zajscia umowy o leczenie.
      Takie sa konsekwencje istenienia WOLNEGO zawodu !!!

      W zeszlym roku niemiecki Trybunal Najwyzszy raz na zawsze zawyrokowal o niestosowalnosci okreslenia "KORUPCJA" do wolnych zawodow i chwala mu za to! I dlatego nie wracam do Polski...
      Tu moge legalnie byc wynagradzany przez pacjenta.

      Wracajac do tematu dyskusji: Nalezy ze wszystkich sil dazyc do rozszerzenia zawodowej wolnosci dla wszystkich, z wyjatkiem urzednikow.
      A zatem rowniez nalezy wspierac wolnosc sumienia cukiernikow.

      Usuń
  3. Widać, ze Kira w Teksasie nie bywa, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. USA już nie są - podobno - ostoją wolności (gospodarowania). A w każdym razie tak pisze pani, która mieszkała tam długi czas: http://futrzak.wordpress.com/

      Usuń
    2. Szanown(y/a?) Kira stanowczo powinna zrobić wycieczkę po Teksasie, POJEŹDZIĆ trzeba, zajrzeć tu i tam.
      A jeśli chodzi o "podobno", to słyszałem, że podobno UFO regularnie robi mi lewatywę :)

      Usuń
  4. Kiro, niestety bardzo błądzisz i niepotrzebnie się pieklisz. Oczywiście zgadzam się, że prawo mamy jakie mamy, ale o tym właśnie dyskutujemy że nie powinno takie być. Natomiast jedno jest ważne: nikt nie powinien mieć konieczności służenia tobie jakichkolwiek usług pod przymusem, chyba że podpisał wcześniej z tobą stosowną umowę.
    Co do lekarza, to jeśli jesteś umówiona z dzieckiem na konkretną wizytę to jest to ustna umowa i jej złamanie powinno mieć dla lekarza konsekwencje. Ale jeśli dopiero dzwonisz do niego i on ci mówi: sorry, ale jutro was nie przyjmę bo lecę na wakacje grzać cztery litery na słońcu, to nie możesz mu NIC zarzucić. On nie ma obowiązku ci służyć, nie jest twoim niewolnikiem. Musisz znaleźć sobie innego lekarza. Od razu dodam, że takie sytuacje już mi się zdarzały, że chciałem pojechać z dzieckiem do stałej lekarki a ona na urlopie. Pojechaliśmy do innej a po urlopie wróciliśmy do starej. To byłoby dziwaczne gdybym miał mieć do niej pretensje.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Kot w Gołębniku

    Wyrażenie własnego zdania nie jest równoznaczne z podaniem argumentu.

    Nie otwierasz sklepu dla wybranych klientów, tylko dla wszystkich. W WYJĄTKOWYCH sytuacjach wolno Ci kogoś nie obsłużyć. Może dla Ciebie to niesprawiedliwe, podobnie jak zakaz stawiania wspomnianych przeze mnie tabliczek. Z chwilą, kiedy prawo się zmieni na "Twoje" i właściciel JEDYNEGO sklepu będzie miał prawo odesłać samotną matkę precz, mam nadzieję, że będzie można publikować dzieła wszystkich zbrodniarzy świata i dokonywać aborcji na życzenie. Jak wolność, to wolność - choćby i do sk...nia. Bądźmy konsekwentni.

    Nie pojąłeś przykładu z lekarką. Wyobraź sobie, że szpitale są prywatne i że po kolei jesteś WYRZUCANY z każdego z nich. Bo tak, bez podania przyczyny. To jest adekwatne porównanie, a nie wyjazd na urlop.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Podane przez Krulpika przykłady są w gruncie niewinne, stąd wasze oburzenie na zamordystyczne zapędy rządu. Ale powtarzam: wyobraźcie sobie, jak was wykopują (przy pomocy ochrony, innych klientów lub własnonożnie) z JEDYNEJ w okolicy apteki, spożywczaka, poczty, etc. Jestem przekonana, że nie bylibyście wówczas tacy potulni. Pamiętajcie, że w WASZYM świecie moglibyście spotkać się z taką niechęcią w s z ę d z i e . Prawdziwa konkurencja jest w wielkich miastach, na wsiach macie często monopol.

      Mogłabym was poprzeć, gdyby kiedyś sklepy były stawiane WYŁĄCZNIE na prywatnych posesjach i faktycznie miały zamieszczoną tabliczki, kogo się nie obsługuje, zaś prawo do prowadzenia handlu miałby każdy i zawsze. Ale łącznie z wymienionymi przeze mnie powyżej "wolnościami". W końcu opowiadacie się za totalnym "wolnoć Tomku".

      Usuń
    2. Nie rozumiem dlaczego nie mógłbym otworzyć sklepu tylko dla wybranych klientów? Wydaje mi się, że nawet teraz są takie przypadki (może się mylę). Co wogóle jest w tym złego? Tak jak mogę świadczyć pracę dla wybranego pracodawcy, kupować w wybranym sklepie czy wybierać kogo wpuszczam do swojego ogródka. Tak i sprzedawca powinien mieć prawo wpuszczać do sklepu kogo chce.
      Alternatywa dla podanych przeze mnie przykładów byłaby niewesoła.

      Usuń
    3. Nie w w TYM świecie.

      Usuń
  6. Jestem użytkownikiem Linuksa i jestem dyskryminowany wszędzie. W sklepach tylko oprogramowanie i sprzęt dla Windows. Laptopy w sklepach tylko obowiązkowo z Windows. Na żądanie oczyszczenia laptopa z Windows i sprzedania go o cenę pomniejszoną o koszt Windows OEM sprzedawca mówi nie. Chciałem oddać wadliwą płytę główną bo usb na Linux zawiesza się - producent odpowiada, że nie dostanę wsparcia bo ono jest tylko dla użytkowników Windows. Co więcej powiedział, że mam używać Windows. Zapłaciłem tę samą cenę co wszyscy i jestem pozbawiony wsparcia na sprzęt. Producent nawet nie wywiesił karteczki, że użytkownicy Linux won. I to jest prawdziwa dyskryminacja, a nie jakieś rozwydrzone LGBT co może iść gdzieś indziej i zostanie obsłużone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że w opisanym przez Krulpika przypadku owa dyskryminacja przybrała niewinną formę. Podałam jednak drastyczniejsze przykłady.

      Co do Twojego przykładu, to jest to przykład braku konkurencji. Monopol ma Windows. Ale to nie jest dyskryminacja.

      Usuń
    2. Za to dyskryminacją jest np. Płatnik ..
      Ten monopol M$ z czegoś jednak wynika ;-)

      P.

      Usuń
  7. Z tego, co się orientuję to na sprzedaż kwiatów i tortów jeszcze nie ma koncesji. A nawet gdyby była - to czy w koncesji jest zawarty zapis o obowiązku sprzedaży towarów każdemu? Sama znam złotnika, który skupuje złoto. Raz widziałam, że od jednej osoby zakupił stary pierścionek, a od drugiej - już nie. Zapytałam go: dlaczego? Odpowiedział,że ma przypuszczenie, że młodzian nie jest właścicielem pokaźnego łańcuszka, tylko zabrał go babci. Nie powiedział mu tego wprost - dla niego komunikat był taki, że złotnik nie jest zainteresowany zakupem. Była to dyskryminacja?

    Nie jest także prawdą, że właściciel nie może opuścić swojego sklepu - pewnie Kira wiele razy widziałaś kartkę z napisem 'zaraz wracam', albo różne godziny otwarcia - 9-17, 10-18, 11-19 - wynikają one ze zwyczaju, który się przyjął, a nie z obowiązku pracy we własnym sklepie 8h dziennie.(o, teraz jest przerwa urlopowa i moja pani kosmetyczka ma zamknięty zakład) Znam też zegarmistrza, który ma zwyczaj posiadania przerwy obiadowej 13-13:30.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umiejętność rozróżniania zwyczaju od prawa zanika w narodzie. Podobnie jak odmowy zakupu od odmowy sprzedaży (jeśli się mylę w tym drugim przypadku, to życzyłabym sobie KONSEKWENCJI, o której pisałam już kilka razy).

      Usuń
  8. "Nie otwierasz sklepu dla wybranych klientów, tylko dla wszystkich." Kira chyba nie wychodziła z domu dawno. Nigdy nie widziałaś lokali, gdzie obowiązuje dress code, np. brak obuwia sportowego i krawat? Klienci są selekcjonowali na wejściu przez ochroniarzy - to jest dyskryminacja!;) Gdyby było tak, jak mówisz, że sklepy są dla wszystkich - to już dawno by poupadały. Sklepy, restauracje i cała reszta pozycjonują sobie klientów dla jakiś będą oferować towar lub usługę. Bo jeśli jest inaczej, to jak wytłumaczysz istnienie sieciówek w stylu H&M i sklepu o nazwie Solar? Nie jest tajemnicą poliszynela, że w tych pierwszych ceny są dużo niższe. Podobnie jest z restauracjami - po niektórych po prostu widać, że nie są dla biedaków, a jednak mniej zamożni nie mówią, że to dyskryminacja, tylko szukają lokalu na swoją kieszeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odróżniasz wywalenia kogoś za drzwi od oferowania OKREŚLONEGO towaru (nigdy przecież nie zaspokoisz gustu/możliwości każdego)? No to odpadam...

      Z tą "selekcją" wchodzących na dyskoteki to też przegięcie. Moim zdaniem tak być nie powinno w TAKIM państwie, jak nasze. Chyba, że - powtarzam cierpliwie - postawisz sobie disco na własnej posesji.

      Usuń
    2. Kira, co Ty się tak uparłaś na ten akt własności? Jeśli dzierżawię lokal od miasta/osoby prywatnej w celu prowadzenia dzialaności to płacę określony czynsz właścicielowi, a jego oprócz regularnych wpływów i braku dewastacji lokalu nie interesuje, czy prowadzę klub tylko dla Panów z zakazem wstępu dla kobiet, czy kawiarnię dla mam z dziećmi z zakazem wstępu dla singli. Gdyby było inaczej pewnie umowy najmu zawierałyby zapis: "Uprzejmię proszę być uprzejmym dla Pana klientów". Jeśli płacę czynsz za najem, to mam prawo użytkować dany lokal wg moich potrzeb, nawet właściciel nie może mi powiedzieć, że coś robię nie tak, chyba, że wypowie mi umowę.

      Usuń
    3. Dobry przykład, z tym że PRZED wynajmem powinnaś określić, jakie usługi oraz komu będzie świadczyć Twój sklep/restauracja/klub/etc. Jeśli wyrzucasz konkretne osoby, to wg mnie nie jest to w porządku. To nie jest kwestia oferowania więcej, niż masz w ofercie, na żądanie klienta, tylko NIE-oferowanie tego, co masz, pewnym ludziom, bo Ci się nie podobają.

      Usuń
    4. Ale co to interesują wynajmującego jaki ja biznes będę kręcić? Mam wrażenie, że to jednak Ty czegoś nie rozumiesz - kwiaciarka i cukiernik nie świadczyli usług dla LGTB, nie dlatego, że oni im się nie podobali, tylko dla tego, że 'en general' nie świadczą tego typu usług (nie piekę tortów i nie robię wiązanek na śluby homo). Nie ma tego w ofercie.

      Usuń
    5. Nieświadczenie jakiejś usługi z zasady i mnie wydaje się normalne. Ale ja nie o tym.

      Napisałam na początku: "i tak, i nie". Jeśli "wybierasz klienta" (jak to ujął Krulpik) poprzez podanie konkretnej oferty (np. otwieram sklep dla młodych mam, dla księży, dla gejów, etc), to wszystko OK. O to mogą się czepiać tylko durnie.

      Jeśli nie idźmy na całość, nie popadajmy w skrajność. Jak by ktoś przyszedł do sklepu dla gejów i zażyczył sobie podwójne dildo, a sprzedawca (właściciel, załóżmy) powiedziałby: "Panu niczego tu nie sprzedam, to wydaje mi się to czynem nagannym, a już w NASZEJ rzeczywistości - godnym ukarania.

      Tak samo z tą "lokalną dziwką". Możesz nie oferować chleba, który ona by zjadła, ale nie wolno Ci odmówić jej sprzedaży.

      Usuń
    6. ... sprzedaży tego chleba, który masz.

      Usuń
  9. Skoro przykład z Linuksem to tylko monopol M$ a nie dyskryminacja to dokładnie to samo możemy powiedzieć o małżeństwie - monopol większości heteryków. Tak samo jak mi odmówiono wsparcia bo jestem w mniejszości tak samo można odmówić im. W końcu wszyscy są równi wobec prawa. Dlaczego geje mają mieć większe przywileje niż inne mniejszości? W czym moja mniejszość jest gorsza od ich? To nas jawnie dyskryminują w sklepach/szkołach/urzędach i w pracy ze względu na upodobania a nie ich. Bycie gejem czy lesbą to upodobanie. Tak jak wybór używania linuksa zamiast windows. Jeśli im sprzedawca ma obowiązek zrobić i sprzedać tort to mi producent i sprzedawca ma obowiązek wyprodukować i sprzedać sprzęt i sterowniki dla Linuksa.

    Jeśli socjalistyczne prawo ma dać przywileje mniejszościom to wszystkim. Albo iść drogą konserwatywno-liberalną i nic ludziom nie narzucać i zgodzić się na to, że jakiś cukiernik nie upiecze gejom tortu, a mi producent nie zrobi sterowników do linuksa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tort to pikuś i ja bym się oń nie awanturowała. Ale podałam inne przykłady. I wszyscy beztrosko zaćwierkali, że "wolnoć Tomku"... Śmieszy mnie to, bo widocznie zawsze byliście dobrze traktowani i obsługiwani.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ale jakie Ty przykłady podałaś? Czekając w kolejce na lekarza, który Cię później nie przyjmuje? To chyba nie prywatny lekarz tylko na NFZ - w pierwszym przypadku nie zdarzyło mi się, żeby mnie któryś nie przyjął, w drugim - byłam odesłana z gorączką do domu. Dziwki na wsi, której nie sprzedaja chleba? Może to i lepiej dla wsi, że pilnuje moralności mieszkańców i w ten sposób piętnuje rozwiązłość. A chleb zawsze można upiec samemu, podobnie jak tort...Tu nie chodzi o to, że ktoś kogoś nie obsłużył lub wyprosił ze sklepu - sprawa ma się o to, że temu komuś grozi paka za postępowanie zgodnie ze swymi przekonaniami. To tak jakby pójść do koszernej restauracji i zażądać polędwicy wieprzowej ze śliwkami - potem zrobić awanturę, że dyskryminują gojów. Jestem bardzo ciekawa, czy to by przeszło...

      Usuń
    4. @ En

      Mylisz bez przerwy brak pewnych rzeczy (towaru) z wyrzuceniem konkretnych klientów za drzwi. O tym piszę. Krulpik na podstawie przykładu cukiernika wysnuwa całą zasadę. A to nie jest słuszne - moim zdaniem, oczywiście.

      Dyskryminacja polegająca na odrzuceniu musi istnieć, przyznaję. Ważne, by nie odbywało się to na zasadzie: wynajmuję powierzchnię pod określony cel, a potem realizuję go wybiórczo, nie sprzedając POSIADANEGO towaru pewnym ludziom.

      Usuń
    5. Dobrze, to inny przykład: idziesz do restauracji, gdzie sprzedają wołowinę, a karcie masz gulasz wołowy. Wołasz kelnera i mówisz:
      - O, widzę, że macie tu wołowinę!
      - Tak, szanowna pani, mamy wołowinę.
      - To świetnie, to ja poproszę steka.
      - Ale bardzo mi przykro steka nie mamy w ofercie. Proponuję pani pyszny gulasz.
      - Nie, dziękuję. Skoro macie wołoinę to ja chcę wołowego steka.
      - Obawiam się, że to niemożliwe, ale zapytam kucharza.
      (Po chwili wraca)
      - Tak jak mówiłem - pani życzenie nie może być zrealizowane - nie mamy steków w ofercie
      - W takim razie ja poproszę o rozmowe z menadżerem.
      Przychodzi menadżer - wykładasz mu,co wyżej. On to idzie konsultować z kucharzem, wraca i mówi to,co słyszałaś z ust kelnera - STEKÓW NIE BĘDZIE.

      Czy to dyskryminacja? A gdyby powiedział, że zrobi te steki, ale za - powiedzmy - 200zł - jak być to nazwała? wyłudzeniem?

      Usuń
    6. @ En

      Widzę, że nadal nic do Ciebie nie dociera. Niestety... Kopać się z koniem nie mam zwyczaju, a tym właśnie byłoby tłumaczenie Ci po raz kolejny, jaka jest różnica pomiędzy odmową wykonania usługi, której się nie gwarantuje (nikomu!), a odmową obsłużenia kogoś bez poważnej przyczyny (jaką byłoby np. niegrzeczne zachowanie klienta).

      Usuń
  10. Kira... Zrozum, że człowiek, który odmawia komuś wykonania usługi, po prostu odmawia sobie pieniędzy.
    Wnioski wyciągnij sama.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nic nie rozumiecie. Kira nie uwaa, ze handel i uslugi to biznes, wedug niej to służba społeczeństwu. Jesli każdy miałby swoje widzimisię, to spotkala by nas niewątpliwie katastrofa.
    Właśnie minęła 101 rocznica urodzin Miltona Friedmana. Proponuje Kirze, aby poczytała tego ekonmomistę, albo przynajmniej posłuchała jego wykładów czy spotkań na YouTube. Mało kto tak logicznie wyjaśniał ekonomię i stosunki jak on.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kira jest bardzo dobrym przykładem człowieka o mentalności niewolnika - potrzebuje kogoś, kto się o nią zatroszczy i zadba o to, żeby zawsze miała co jeść i dach nad głową.
    Ja wolę być człowiekiem wolnym w kraju, gdzie istnieje ryzyko, że czasem ktoś komuś czegoś odmówi, gdzie czasem trzeba samemu sobie coś zorganizować, niż w państwie niewolniczym, w którym "dla mojego bezpieczeństwa" na każdym kroku się mnie do czegoś zmusza, albo czegoś zakazuje. Bo ja sobie jakoś poradzę - kupię tort gdzie indziej, albo sam go upiekę. Człowiek o mentalności niewolnika nie - tak jak zwierze hodowlane potrzebuje pana, który zadba o pełne koryto i o ciepły, suchy chlewik/oborę/budę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tsyrawe, Anonimowy, piszecie bzdury. Wolność - tak, ale wraz z odpowiedzialnością. Nie uważam pracy za służbę społeczeństwu. W ogóle społeczeństwo mam w... jelicie grubym. Tu chodzi o zdrowy rozsądek i zasady. W państwie prawdziwie wolnościowym można by było napisać na tabliczce: "Nie życzymy sobie Żydów/chrześcijan/psów na naszym terenie".

    Ale my w takim państwie nie żyjemy. I może dobrze, bo strach pomyśleć, do czego doprowadziłby wasze pomysły, gdzie byście postawili granicę. Niektórzy ultrawolnościowcy są takimi kretynami, że:

    - sprywatyzowaliby wszystkie drogi i pozwolili, by właściciele kazali sobie płacić myto

    - uznaliby, że żądanie właściciela kawałka ziemi położonej za ich działką o wyznaczenie "drogi koniecznej" są absurdalne

    - daliby rodzicom przyzwolenie na katowanie swoich dzieci, bo przecież "dzieci należą do rodziców"

    Innymi słowy, ultrawolnościowcy (korwinowcy?) odpłynęli niczym po mocnym "zielu".

    Kopać się z koniem nie zamierzam...

    OdpowiedzUsuń
  14. Kira, wyobraź sobie oś rozpiętą między anarchią (po lewej) a absolutną dyktaturą (po prawej) i odpowiedz sobie na pytanie, w którym miejscu na tej osi widzisz właściwy dla ciebie system polityczny. Ja nie szukam miejsca w skrajności po lewej, ale ty jesteś dalej ode mnie w prawą stronę. Argumentacja ad absurdum nie jest przekonywująca i świadczy o braku argumentów.

    I jeszcze jedno, zacytuję B. Franklina: "Only a virtuous people are capable of freedom. As nations become corrupt and vicious, they have more need of masters." Może masz rację, może jako społeczeństwo jesteśmy tak zepsuci i źli, że nie należy nam się wolność. Ale nic nie trwa wiecznie, nawet zepsucie. Trzeba dążyć do światła i zachowywać zdrowy rozsądek.

    A co do dróg asfaltowych i żelaznych, te prywatne zawsze miały sie dobrze i kosztowały mniej. Ty już za te państwowe przepłaciłaś wielokrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ludzie przepłacają na drogi, podobnie jak służbę zdrowia czy szkolnictwo. Niemniej uważam (skazując się tym samym na piętno mentalnego niewolnika i lewaka), że jest to sprawa planowania i uczciwości, a nie koniecznej i rychłej prywatyzacji.

      Moje poglądy ujawniłam tutaj:

      http://istota-rzeczy-wg-kiry.blog.onet.pl/2012/01/13/dlaczego-jestem-za-kapitalizmem/

      I na tym wolałabym skończyć, bo jedno nie przekona drugiego.

      Usuń
    2. Kira, Jesteś hipokrytką - opowiadasz się za tym, by państwo nakazywało sprzedawcy co i komu ma sprzedawać, w obawie przed tym, że ktoś Ci nie sprzeda chleba, a z drugiej strony jesteś przeciwna prywatyzacji dróg. Zapominasz tylko o tym, że jeśli prywatny właściciel drogi odmówi mi na nią wjazdu, to ja pojadę sobie drogą konkurenta, a jeśli państwo odmówi mi prawa do korzystania z publicznych dróg - to ze wszystkich na raz.
      Na wolnym rynku mam wybór - gdy wszystko jest państwowe, nie mam. Nie wiem czy pamiętasz te czasy, kiedy państwo mówiło co, ile i komu należy sprzedać. Problem z tym, że sklepy świeciły pustkami, a wybór był żaden.

      Usuń
    3. Dlatego jestem przeciwna skrajnościom. To, do czego Ty dążysz, to taka właśnie skrajność.

      O zmowie cenowej pewnie nie słyszałeś? Zapewniam, że w TWOIM świecie ci bogatsi prywaciarze ustaliliby jedną cenę, niszcząc konkurencję. I Ty uznałbyś, że mają do tego święte prawo. Dlatego proszę, nie próbuj mnie czarować. Naiwna wiara w moc konkurencji na wolnym rynku jest już za mną...

      Usuń
    4. PS. Nie chcę, by państwo mówiło, CO można sprzedawać. Niech sobie nawet gówno sprzedaje. Co innego z wypraszaniem klienta, bo się nie spodoba sprzedawcy. Napisałam kilka razy: przy innych zasadach może bym na to poszła, czyli - sklep na Twoim terenie, a poza tym handlować może każdy bez żadnego zezwolenia.

      Usuń
    5. "Zapewniam, że w TWOIM świecie ci bogatsi prywaciarze ustaliliby jedną cenę, niszcząc konkurencję."

      Żebyś jeszcze potrafiła uzasadnić, co jest złego w tym, że na rynku pozostaną bogatsi prywaciarze oferujący tańsze dobra?

      Faktycznie, cechą charakterystyczną wolnego rynku są niskie ceny, ale co Ty masz przeciwko nim, to nie mam pojęcia. Pracujesz w skarbówce?

      Usuń
    6. Anonimowy, widzę, że nie rozumiesz znaczenia terminu "zmowa cenowa". Albo nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Odpadam, bo to jak bicie głową w mur.

      Zniesmaczona Kira

      Usuń
    7. To oświeć mnie, na czym miałaby ta zmowa cenowa polegać? Bo jeśli ci bogatsi prywaciarze ustalą tę jedną cenę na poziomie wyższym niż cena rynkowa, to nie konkurencję zniszczą, tylko samych siebie.
      Albo trolujesz, albo mówisz o wolnym rynku, nie mając pojęcia na czym wolny rynek polega.

      Usuń
    8. Najpierw się niszczy konkurencję, stosując nawet ceny dumpingowe (choć niekoniecznie trzeba to robić). Potem ustala się je na jednym poziomie. Dlatego chociaż opowiadam się za wolnym rynkiem w sensie niemal absolutnej wolności gospodarowania, przez co rozumiem np. możliwość założenia lub likwidowania firmy bez konieczności jej rejestracji/wyrejestrowania (wówczas dopuściłabym nawet takie sk...two jak niewpuszczanie do sklepu chrześcijan lub Żydów), to jednak WIDZĘ, że często ratunkiem przez monopolem niektórych korporacji może być tylko właśnie rząd.

      Usuń
    9. Kira, czy lubisz kupować na przecenach? Większość normalnych osób lubi. Ceny dumpingowe są korzystne dla konsumenta, a co jest korzystne dla konsumenta, jest dobre dla gospodarki. Co jest złego w niskich cenach?

      Usuń
    10. Te ceny są niskie tylko przez pewien czas. Potem rosną i nie ma prawdziwej konkurencji.

      Usuń
    11. Wydawało mi się, że mówimy o wolnym rynku. Na wolnym rynku, jak tylko ktoś próbuje zawyżać ceny, tworzy miejsce dla konkurencji. A na wolnym rynku stworzenie firmy to kwestia najwyżej kilku tygodni, a piekarnia czy cukiernia może powstać w ciągu kilku dni. Na wolnym rynku zawsze jest konkurencja.

      Usuń
    12. Monopole istniały od zawsze. Wystarczy wykosić konkurencję niskimi cenami, potem owe ceny podnieść, tych, którzy będą się wyłamywać - zastraszyć... No ale cóż, nie przekonam Cię. Swoją drogą, zastanawiam się, czy Twoja wizja "wolnego rynku" ma szansę na realizację.

      Usuń
    13. Po podniesieniu cen konkurencja wróci. Na wolnym rynku nie tak łatwo zastraszyć - czym? Skarbówką?
      Ta wizja nie tylko ma szansę na realizację, ale też świetnie funkcjonowała przez większość historii - zawsze wtedy, kiedy świat się rozwijał i bogacił.

      Usuń
    14. Pożyjemy, zobaczymy. Obyś miał rację, choć czarno to widzę, jeśli zapanuje absolutny wolny rynek. No ale kto wie, jaka przyszłość czeka Europę.

      Usuń
  15. My tutaj rozpatrujemy praktyczne aspekty, ale zapominamy o stronie etycznej. Prowadzenie przez rząd działalności gospodarczej lub bycie posiadaczem jest głęboko niemoralne z wielu powodów. Wymienię trzy:
    1. Trwonienie przez rząd pieniedzy obywateli;
    2. Zmuszanie obywateli do kupowania towarów i usług w ogóle, a za narzuconą cenę w szczególności;
    3. Wprowadzanie nieuczciwej konkurencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze będzie istnieć pewien konflikt wartości. Ale teraz postawmy sobie takie pytania: Czy producent powinien mieć prawo do montowania tzw. samobója w produkowanej przezeń elektronice? Jeśli tak - czy musi o tym informować klientów? (W sensie - po wygaśnięciu gwarancji sprzęt na pewno szybko siądzie.) Czy rząd powinien zmuszać producentów do produkowania przez ileś tam lat części do urządzeń, które producent chce wycofać w danym roku? To nie są kwestie, które powinni rozwiązywać filozofowie, etycy, blogowi dyskutanci, ideolodzy. Wiem, że idea absolutnego "wolnoć Tomku" jest kusząca, ale PEWIEN stopień interwencjonizmu rządu czyni życie MILIONÓW ludzi znośniejszym.

      Usuń
    2. Kiro, jesteś tym trollem z portalu konserwatyzm.pl? Jeśli tak, to widzę, że nic się nie zmieniło.
      Interwencjonizm czyni życie znośniejszym... Nic się nie zmieniło, droga Kiro, nic...

      Usuń
  16. Kira uważa, że ok jest powiedzieć: "bardzo mi przykro szanowny kliencie, ale nie potrafię dla Pana upiec makowca", niż "bardzo mi przykro szanowny kliencie, ale w swoim portfolio nie mam usługi wypiekania makowca na śluby gejowskie, które są sprzeczne z moimi wartościami" - to pierwsze jest 'politicall correct', a drugie to dyskryminacja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu przekręcasz moje słowa. Albo jesteś naprawdę mocno niekumata...

      Usuń
  17. Kira, w warunkach wolnego rynku zmowa cenowa i dumping nie mają sensu. Dumping z definicji powoduje straty dla go stosującego. Możliwe, że dumpingujący przyciągnie niskimi cenami klientów i spowoduje upadek przedsiębiorstw z tej samej branży, które nie bedą w stanie dać niższej ceny bez strat, zaś sam będzie w stanie przez wystarczający czas dopłacać do interesu, aby konkurencja się poddała. Czy zyskał w ten sposób monopol? W żadnym razie! Gdy tylko podniesie wysoko ceny, żeby odkuć się po stratach, natychmiast dawni konkurenci ponownie otworzą swoje biznasy, albo też wejdą nowi chętni. W rezultacie dumpingujący wywołał czasowe wahanie cen, podwyżką zraził do siebie klientów, i stracił na tym dużo pieniędzy, nie zyskując nic.

    Podobnie, zmowa cenowa nie ma sensu na wolnym rynku, bo co z tego, jeśli dziesięciu się umówi, że będzie zawyżać ceny, jeśli przyjdzie jedenasty i sprzeda coś taniej, mając w nosie pozostałych. Co mogą mu zrobić? Nic.

    Jedynie w sytuacji niewolnego rynku, kiedy otwarcie i prowadzeniu biznesu wymaga wielu miesięcy pieprzenia się, absurdalnej papierologii, fafnastu zezwoleń i koncesji, zbędnych a drogich certyfikatów, których wydawanie zależy od państwa lub ustosunkwanych form rzekomo prywatnych, lizania dup urzędasów albo dawania im łapówek, przedzierania się przez tysiące stron ustaw i rozporządzeń tak niejednoznacznych, że nie wiadomo, jak je stosować, a błąd grozi bankructwem lub więzieniem - tylko w takiej sytuacji duży, bogaty, doświadczony w "załatwianiu", zasiedziały i skoligacony ma przewagę nad nowym, zaczynającym działalność przedsiębiorcą. Tylko w takich warunkach może powstać monopol lub oligopol.

    Jeśli firmę można otworzyć w dzień lub nawet w godzinę (jaki to problem w dobie Internetu?), wynająć lokal od kogokolwiek, kto akurat ma jakiś do zaoferowania, albo działać we własnym pomieszczeniu, podpisać umowę o dostarczenie dowolnego towaru czy usługi z kimkolwiek o jakiejkolwiek treści i móc ją natychmiast zacząć realizować bez potrzeby tłumaczenia się urzędasom, jeśli podatki są niskie, a prawo gospodarcze proste, zrozumiałe dla przeciętnie inteligentnego człowieka i możliwe do opanowania w krótkim czasie, i tak dalej, i tak dalej - to powstanie i utrzymanie monopolu jest niemożliwe. Każdy duży i przez to nieruchawy zostanie po trochu zjedzony przez legion mniejszych i obrotniejszych - nec Hercules contra plures. A ci mali, gdy urosną, to znów zostaną nadszarpnięci przez nowych - aż się nauczą, jak optymalnie działać. Taka równowaga dynamiczna, zwana wolnym rynkiem, daje największe korzyści dla wszystkich - i "o take Polske" walczymy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niestety Kira ma tu 95% racji i aż dziwie się ze taka ekipa "oświeconych" (do których sam się zaliczam) nie zrozumiała sensu zmowy cenowej albo prostego przykladu z chlebem, albo jak Cię kopią w tyłek w każdym punkcie usługowym bo jesteś żyd/czarny/jehowy/ślepy/dziwka/gej/proboszcz/masz-zespol-aspengera/etc. Ręcę opadają bo Kira trafiła tutaj w sedno, ale nie zamierzam nikomu nic wyoślać bo niestety powyżej widać, że nie ma to większego sensu...

    a naprawdę głupi elaborat powyżej typu "zmowa cenowa nie ma sensu, ceny dumpingowe nie mają sensu" to już są na poziomie 10-latka - naprawdę. proponuję szybko otworzyć firmę z software, ISP, operatora telefonii komórkowej... powodzenia

    ps. kazdemu tutaj rownież komentującemu wyzej jak to prosto otworzyc konkurencje albo upiec sobie chleb - proponuje wlasnorecznie sprobowac upiec chleb i go zjeść, a potem drugi bochenek i znaleść jedną osobę całkowicie obcą która go kupi... gwarantuje ze 98% obleje ten prosty eksperyment.

    pawel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że nie umiesz upiec chleba, to nie znaczy, że to jest wiedza tajemna. Poza tym masz różne poziomy jakości chleba, od takiego gównianego z piekarni przemysłowej do supersmacznego od rzemieślnika z tradycjami - a mimo to są ludzie, co kupują ten gówniany z Tesco, bo tani.

      Sam akurat chleba nie piekę, ale inne potrawy przyrządzam i są dużo lepsze niż w przeciętnej restauracji (na mistrza kuchni nie aspiruję), a nigdzie tajemnych nauk nie pobierałem, po prostu sam we własnej kuchni eksperymentowałem, aż doszedłem do rezultaltu. Nie, restauracji w RP trzeciej i pół nie otworzę, bo szlag by mnie trafił, gdybym miał się pieprzyć z urzędasami. Metoda włoska też tu nie zadziała, ze względu na powszechną mentalność kapusiów.

      Co do ISP i okolic, to małą firmę tego typu co bardziej rozgarnięty gimnazjalista potrafi zorganizować - i mógłby swobodnie to uczynić, gdyby mu RP3.5 nie przeszkadzała! Ba, sporo takich firm nie tak całkiem dawno temu działało, dopóki się "państwo" nie zorientowało i nie zaczęło generować absurdalnych wymagań i obciążeń.

      I tak dalej, i tak dalej.

      Usuń